Co jest nie tak z tym krajem i dlaczego trudno to naprawić

Dużo się ostatnio zadziało. Wiele osób wylewa swoje wzburzone emocje na klawiaturę, zmuszając innych wzburzonych ludzi do czytania opinii innych i do wyrażania swoich wzburzonych emocji. Łatwo nie jest.

Zrobiono głupotę. Nie powiedziałabym, że jest to zaskakujące. Na palcach jednej ręki można by zliczyć mądre decyzje rządu (chciałoby się zaliczyć do tego piątkę dla zwierzaka, ale jednak rząd postanowił zamrozić tę akcje). Każdy zdrowo myślący człowiek widzi, że to wszystko zostało zrobione pod publiczkę, pięknie wyreżyserowane. Ludzie w partii rządzącej nie są przecież głupi, gdyby tacy byli nie wygrali by żadnych wyborów. Trzeba mieć pomysł i konsekwencję realizacji go, aby przypodobać sobie najsłabszą, lecz (niestety) najliczniejszą grupę społeczeństwa. Wyrok TK w tak kontrowersyjnej sprawie i w tak niepewnych czasach to gra pod publikę. Sposób (skuteczny) odciągnięcia uwagi od innych kwestii.

PiS od zawsze to robił. Swoją edukację wyższą zaczęłam (a raczej chciałam zacząć, bo ostatecznie zajęcia się nie odbyły) od strajku. Wtedy to już PiS zagroził nową porcją ograniczeń: utrudnieniem dostępu tabletek dzień po, czy badań prenatalnych. Nie zdziwiło mnie to wcale. Od początku byłam pewna, że coś tu śmierdzi i nie budziło to we mnie żadnego entuzjazmu. Tak jak myślałam, rząd dość szybko wycofał się ze swojego pomysłu, za to przepchną pod stołem całą masę innych ustaw, min. tych związanych z różnego typu wynagrodzeniem. Strajk i dyskusja wokół aborcji okazały się dobrą zasłoną dymną.

Na przestrzeni sprawowania rządów wyżej wymienionej partii ten ruch powtórzył się wielokrotnie. Powtarza się znowu. Tym razem jednak PiS chyba sam nie był świadomy, jak bardzo zagrał ludziom na nerwach. Być może wciąż to część strategii, ciągłe dolewanie oliwy do ognia. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że kolejna próba odwrócenia uwagi im nie wyszła.

Kobiety wyszły na ulicę, otrzymały wsparcie mężczyzn, organizacji krajowych i międzynarodowych. Rozpoczęły machinę, która idzie do przodu, idzie po zmiany.

Samo to, że zmiany zachciało tak wiele osób oceniam pozytywnie. Nie da się jednak zaprzeczyć, że to co właśnie się wydarzyło stuprocentowo zgadza się z polskim prawem. Rząd został wybrany w sposób demokratyczny, TK orzekł wyrok zgodnie z zapisami prawa i na nic zdadzą się teraz argumenty – okej, prawo jest takie, ale zawsze było na to przymykane oko, był kompromis. Od lat grzmiały głosy, że nasze prawo jest nieszczelne, że nie jest przygotowane na przejęcie władzy przez PiS, że nie istnieją ŻADNE mechanizmy, które są w stanie ich zatrzymać w momencie, gdy do władzy dojdą demokratycznie.

A tak się właśnie stało. Poprzedni rządzący zapomnieli, że nie są nieśmiertelni. Nie przyłożyli się do kolejnej kampanii, dali zbyt wiele argumentów przeciw sobie, nie uśmiechnęli się do najsłabszych. To wszystko wykorzystał PiS, wykorzystał dobrą sytuację gospodarczą, która była przewidywana już wcześniej. Wykorzystał ją, aby kupić głosy. Spełnił swoje obietnice. To co teraz wyprawia to nic innego a ich program wyborczy. To jakby sytuacja, gdy rodzic złościć się na dziecko, że bawi się zabawkami, które wybrało sobie, a nie tymi, które kupili mu rodzice.

Oczekiwanie dymisji rządu po mniej więcej roku od ich wyborów to jednak nie jest realny postulat. To zwyczajny zamach na demokrację. Bo Polska nie kończy się na Warszawie, Gdańsku czy Krakowie. Polska to kraj, w którym musisz wybrać, czy kupić nową patelnię czy ubranie na zimę. Na oba Cię nie stać. To kraj, w którym ludzie kradną artykuły pierwszej potrzeby, bo zwyczajnie dzięki temu mogą spokojniej czekać na koniec miesiąca. To kraj ludzi, którzy po wezwaniu prezesa idą bronić kościołów, bo tego ich nauczono. Tak zostali wychowani.

Nie zrozumcie mnie źle. Strajk popieram całym sercem, również wyczekuje zmian. Postulaty są jak najbardziej zasadne dla osób moralnie ukierunkowanych tak jak ja, ale są również postulatami ludzi uprzywilejowanych, tym, że mogą je głosić. Co rozumiem przez uprzywilejowanie? Że zwyczajnie mają one czas i możliwość myślenia o nich, o nierówności na tych polach. Niestety nie cała Polska ma taką możliwość.

To nie PiS zawinił w tym wszystkim. To demokracja. To system, który jest zwyczajnie w świecie niewydolny, gdy do władzy dochodzą nieodpowiedni ludzie. A dojść do niej mogą prosto, uderzając w najsłabszą część społeczeństwa, którą można kupić, którą można udobruchać, do której można się uśmiechnąć i wyciągnąć pomocną dłoń, bo nikt inny tego nie robi.

Demokracja zawiodła też w dobie kryzysu. Nie dała sobie rady. Rządy demokratyczne nie są w stanie zatrzymać ludzi w domu, narzucić im ograniczeń w imię „ich dobra”. Bo pojęcie dobro jest niestety względne.

To nie z PiSem w tej chwili powinni walczyć ludzie (chociaż jest to bardzo kusząca perspektywa, szczególnie, że reprezentuje on doskonale zepsucie władzy i społeczeństwa), ale z niewydolnym systemem.

Powinniśmy się jednak skupić na realności wszelkich pomysłów. Na obmyśleniu planu działania. Na rozwiązaniu, które zadowoli i słabszych, którzy dzięki temu rozwiązaniu umocnią się na tyle, by „słabsi” stali się grupą nieliczną.

Obalenie rządu w tym momencie nie sprawi, że problemy znikną. Co więcej, jaką alternatywę znajdziemy, gdy rząd zostanie obalony? Kto miałby stanąć na czele płonącego statku? Nie ma realnej opozycji, która byłaby w stanie pojednać wszystkich tych, którzy są teraz źli. Nie ma osób kompetentnych do przejęcia zadania budowania rządu. To smutne, ale i z drugiej strony budujące. Bo skoro to nie działa, to musi istnieć coś lepszego. I żywię pełną nadzieję, że do właśnie czegoś lepszego teraz dążymy.

Dodaj komentarz